Sam - od śniadania do obiadu /Warszawa | Krytyka Kulinarna (2024)

Menu

Wygląda na to, że śniadania na mieście mi się spodobały. Wygląda na to, że będzie więcej takich postów. Jest cała masa knajpek i kawiarenek z ofertą śniadaniową, ale Sam jakoś omijałam. Owszem, zdarzyło mi się kiedyś już tam jeść, ale raczej wpadałam po bagietkę i to wszystko. Chyba zmienię przyzwyczajenia, bo smaczne, obfite śniadanie, które przeciąga się do wczesnego popołudnia jest szalenie miłe. A jeszcze milej jest, kiedy przy okazji można spokojnie popracować, albo spotkać się z koleżanką i po prostu sympatycznie spędzić czas.

Ale nie tyko ja jestem taka mądra, bo w środku tygodnia dużo ludzi tu pracuje. Coś przy okazji podjada lub popija, jasne, ale jednak zapatrzeni są w monitory. Tak to jest – my, ludzie wolnych zawodów, niby wolni jak ptaki, a musimy tułać się po mieście ze swoimi laptopami z obowiązkowym jabłuszkiem, aby mieć choć jeden powód, by zmienić szlafrok na dżinsy. Samo życie.

Różnorodność karty nie zaskakuje, tak jak nie zaskakują najróżniejsze koktajle pełne dobroci i superfoods, przecież to ci sami właściciele, co w 6/12 na Żurawiej. Trochę zniechęcona tamtejszym bajglem, w Samie zamawiam duży koktajl z marchewki, jabłka, imbiru i spiruliny (17 zł). Rezygnuję co prawda z dodatku imbiru, ale z uznaniem kiwam głową nad uczciwą porcją spiruliny. To nie jest najtańsza rzecz, więc doceniam, że nie żałują. Może kolor jest mało zachęcający, ale smak za to idealnie orzeźwiający.

Na pierwszy rzut idzie klasyczny zestaw śniadaniowy (30 zł), w którym do wyboru mamy jajka w szklance lub pastę jajeczną (wybieram tę drugą, jest świetna), do tego twarożek ze szczypiorkiem, szynka wiejska, ser żółty, chrzan, ogórki kiszone i plasterki pomidora. Pomidora się już nawet nie czepiam, bo to nie sezon i trudno o cuda. Ser żółty jest średniej jakości, ale cała reszta smakuje bez zarzutu. Szczególnie zapada mi w pamięć naprawdę dobry twaróg. Do tego masło i spory koszyczek domowego pieczywa. To jest fajne, solidne śniadanie, po którym będziecie się czuli syci jeszcze wiele godzin. Lubię tak konkretnie zacząć dzień, więc za to duży plus dla Samu.

Nie mam już wiele miejsca w żołądku, ale z kronikarskiego obowiązku zamawiam jeszcze tosty francuskie z owocami (15 zł). Choć w menu widnieje, że jest to pieczywo tostowe, to na talerz trafia brioszka posypana cukrem pudrem. Fajnie, doceniam. Tak, jak doceniam, że ananas nie był z puszki. To jest bardzo prosta rzecz, ale smaczna i kolorowa. Myślę, że dzieciarni może się bardzo spodobać.

Moja towarzyszka zamawia owsiankę na mleku (15 zł). Co prawda rezygnuje z cytrusów, ale wciąż znajduje w niej jabłka, passiflorę, kiwi i pestki granatu. No jasne, że trochę jej podbieram. Jeśli ktoś organicznie nie lubi owsianki, to powinien dać szansę tej w Samie. Jest kremowa i delikatna, jabłka wesoło chrupią, a ta niepozorna miseczka jest w stanie dać paliwo na wiele, wiele godzin.

Wiem, że następnym razem zamówię zupełnie inne rzeczy. Ot, ze zwykłej babskiej ciekawości. Ale już teraz Sam dopisuję do krótkiej listy naprawdę fajnych śniadaniowni. Są tu i omlety, i śniadaniowa jaglanka na słodko, i szakszuka (a także jajka na milion sposobów), i ricotta z Rębowa, i hummus, i kanapki, są też propozycje bardziej obiadowe, desery, specjalne krótkie menu dla dzieci i całkiem sensowna oferta dla wegetarian i wegan. A jeśli nie znacie umiaru i nad promocje w sieciówkach z ciuchami ze sweatshopów, przedkładacie słoiczek czegoś dobrego, to nie wchodźcie na poziom -1. Tam są delikatesy i piekarnia, a także duża szansa na przepuszczenie całkiem pokaźnej kwoty.

Z poprzedniego razu zapamiętałam tumult, bardzo długi czas oczekiwania na złożenie zamówienia i później na jego realizację. Tym razem było znacznie sprawniej, ale chyba dlatego, że gości mniej. Gdyby chcieć wyciągnąć średnią, to mocna czwórka będzie w sam raz.

Sam jest w porządku, więc zmieńmy szlafrok na dżinsy i spotkajmy się w Samie!

Magda

Info

fb
ul. Lipowa 7a, Warszawa